Lektura wszelkich artykułów dotyczących oszczędzania rozpoczyna się od konieczności stworzenia budżetu domowego. Tymczasem, wiele osób nie wyobraża sobie codziennego spisywania wydatków, planowania kosztów życia, a myśl o liczeniu kolejnych słupków przyprawia je o dreszcze. Czy można zacząć oszczędzać, nie prowadząc budżetu domowego?
Kiedy budżet jest zbędny?
Istnieje kilka sytuacji, gdy jakiekolwiek liczenie pieniędzy na domowe wydatki jest zbędne. Jeśli mamy spore nadwyżki finansowe, które systematycznie inwestujemy, mamy już fundusz awaryjny i poduszkę bezpieczeństwa, a do tego nie mamy długów konsumpcyjnych, faktyczne budżetowanie jest niepotrzebne. Tyle że w tak komfortowej sytuacji jest stosunkowo nieliczna grupa Polaków. Jeśli nie jesteś w tym wąskim gronie, musisz po prostu liczyć swoje pieniądze w sposób jak najprostszy.
Jak uprościć budżetowanie
Najprostszą metodą jest stworzenie modelu przepływu gotówki. Tylko zastanówmy się, czy możemy to zrobić. Finansiści doradzają, aby dzielić nasze pieniądze według pewnego klucza. Na bieżące opłaty, zobowiązania, utrzymanie powinniśmy przeznaczać 60% swoich dochodów. Pozostałe czterdzieści powinniśmy dzielić proporcjonalnie na: inwestycje emerytalne, wydatki nieregularne, oszczędzanie długoterminowe i spłatę długów i wreszcie na nasze zachcianki. Model jest bardzo prosty, ale czy realny? Tylko w tym przypadku, jeśli faktycznie 60% naszych dochodów wystarcza nam na utrzymanie i regularną spłatę zobowiązań. Co jednak jeśli nie mamy takiej kwoty? Naprawdę, niewiele osób w naszym kraju stać na taki podział finansów, a gdy pomyślą, o wydaniu na zachcianki aż 10% swoich dochodów, mogą po prostu się zaśmiać.
Spis wydatków
W takiej sytuacji zacznijmy od spisywania swoich wydatków. Podliczenie kosztów stałych, czyli tego, co niezbędne da nam wiedzę, ile płacimy za media, z tytułu czynszów, najmu czy obsługi zadłużenia. Jeśli spiszemy wydatki podstawowe, czyli koszty jedzenia, chemii, kosmetyków być może zauważymy, że w którejś kategorii mamy możliwość pewnych oszczędności. Może to być opłata za kablówkę czy telefon, na które zaraz skończą się umowy i będziemy mogli zawrzeć korzystniejsze. Często dopiero spisanie wydatków pozwala nam na dokładne rozpoznanie drogi, która podążają nasze pieniądze. Może się też okazać, że rezerw po prostu nie ma i nawet cięcie kosztów „do kości” niewiele nam daje. Jeśli w głównej mierze wpływają na to problemy, związane z obsługą naszych długów, przede wszystkim zastanówmy się, gdzie popełniliśmy błąd. Zbyt dużo kredytów konsumpcyjnych? Za duża rata kredytu hipotecznego? Porozmawiajmy w bankach o konsolidacji pożyczek czy renegocjacji zadłużenia hipotecznego. Gdy po prostu, brakuje nam na przeciętne wydatki, oznacza to, że po prostu za mało zarabiamy.
Zwiększanie dochodów
To właściwie jedyna metoda, jeśli nie mamy jak szukać oszczędności w naszym budżecie. Musimy skoncentrować się na zarabianiu dodatkowych pieniędzy, tak żebyśmy mieli z czego odkładać. Przeanalizujmy zmianę pracy lub bardziej radykalnie zmianę miejsca zamieszkania, jeśli w naszej okolicy pracy dla nas nie ma. Polacy nie są skłonni do migracji zarobkowych, ale często to jedyne rozwiązanie. Jeśli nie chcesz się skazywać na nudną egzystencję, wiecznie zadłużonego i ubogiego, a więc nieszczęśliwego człowieka radykalne rozwiązania mogą być najlepsze. Pomyśl także o pracy zdalnej. Coraz więcej zawodów daje nam komfort stosunkowo rzadkiego bywania w biurach, a można wykonywać swoją pracę na odległość. Przede wszystkim nie zapominaj o zwiększaniu swoich kwalifikacji. Na naukę nigdy nie jest za późno i zawsze musimy mieć gotowość do podejmowania nowych wyzwań.